SASSY – jedna z lepszych kuchni azjatyckich w Trójmieście?

Dziś będzie o SASSY. Miejscu, które działa na gdańskim rynku już od dłuższego czasu, niedawno zaś przeszło sporą metamorfozę. Metamorfozę związaną przede wszystkim z kuchnią, jej kierunkiem i formą serwowania.

Oto – sprawca całego zamieszania

Dawida Uszyńskiego pewnie bacznym foodiesom przedstawiać nie muszę – twórca Japonek, a następnie Japonki – miejsc, które wywołały niemałą rewolucję w stolicy. Zapewne pamiętacie szał na te urocze sushi kwadraciki. Japonki różniły się od innych nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim przywiązaniem do produktu i do samego przygotowania sushi – temu najbardziej zbliżonemu japońskiej tradycji. Japonka z kolei to słynne omakase, które przez wielu określane było jako to „,zasługujące na gwiazdkę”. Dawid przeniósł się właśnie do Gdańska i w Gdańsku właśnie tworzy pewnie jedną z lepszych kuchni azjatyckich w Trójmieście.

SASSY serwuje szeroko pojętą kuchnię azjatycką w idei foodsharingu. Karta jest tak skrojona, aby daniami można było swobodnie się dzielić. My rozpoczynamy ucztę od spicy edamame, czyli zielonych strąków młodej soi z pikantną pastą z chilli i fermentowanej fasoli. Idealny wybór do chrupania w oczekiwaniu na kolejne pozycje!

SASSY stawia jednak przede wszystkim na ryby. Zamawiamy więc tartare by Dawid Uszyński, czyli autorski (choć z pozoru dość prosty w doborze składników) tatar szefa kuchni przygotowany na bazie grubo siekanego łososia i awokado, podany z pokaźnej wielkości prażynką ryżową z nori. Na stole lądują również dwa sashimi. Salmon sashimi z sosami na bazie czerwonego i zielonego chilli wykończone marynowaną ikrą z łososia oraz seabass sashimi podany ze sporą porcją mizuny, sosem truflowym oraz dressingiem z yuzu i trufli. Ten pierwszy pikantny, zanurzony w aromatycznych sosach i marynatach, drugi bardziej charakterny z uwagi na dodatek sporej ilości trufli i zadziornej mizuny.

Z SASSY nie można wyjść bez skosztowania saykio miso black cod. To hit wielu japońskich restauracji na całym świecie, czyli czarny dorsz marynowany przez 72h w ryżowym miso, a następnie grillowany i podany z sosem miso-imbirowym. Rozpływający się w ustach, oblepiony lekko słodką glazurą. Pyszny!

Nie można również wyjść bez skosztowania sushi. Wiadomo! W końcu to czarny koń Dawida. Naszym faworytem została rolka truffle salmon, czyli maki z awokado otulone opalanym łososiem z olejem i majonezem truflowym.

Najlepsze jednak zostawiamy na koniec. Po festiwalu ryb na stół trafia lava grilled ribeye, czyli grillowany na kamieniu kawowym stek z antrykotu z musztardowym sosem gyudare. Podany na finezyjnym liściu, pokrojony na kawałki idealnie odzwierciedlające stopień wysmażenia – medium rare <3. Do wołowiny sprawdzi się także jakieś warzywo, a dokładniej wakame salad, która stała się moim ulubionym daniem z karty. Wszystko za sprawą obłędnego tajnego dressingu miso z kilkunastu składników. Uzależnia i nie pozwala przestać jeść.

Last but not least! SASSY to koncept wielowymiarowy ulokowany na dwóch poziomach wraz z dostępem do jednego z najlepszych rooftop barów w tym mieście.. Poza restauracją funkcjonuje tutaj bar oraz klub. Szczególnie popularna jest forma „dinner & show”. To tzw. kolacja teatralna, która łączy posiłek w restauracji ze sztuką sceniczną lub musicalem. W Sassy możecie wpaść między innymi na burlesque z wokalem na żywo oraz imprezy z dj w tle.

Na koniec niespodzianka. SASSY w niedalekiej przyszłości planuje organizację kolacji z omakase w roli głównej. Najprawdopodobniej na dachu budynku z widokiem na miasto. Może być lepiej? Don’t think so! Śledźcie zatem ich socjale aby nie przegapić tego i innych wyjątkowych wydarzeń!

*Wpis powstał we współpracy z restauracją SASSY.

Spodobał Ci się tekst? Podziel się lub zostaw komentarz! To wiele dla nas znaczy!

Previous Post

Leave a Reply